ile jeszcze?


22 stycznia 2020, 10:44

Pomimo...

tych wszystkich przeciwności losu nadal tu jestem.

Raz w lepszej, raz w gorszej formie, ale walczę, upadam, podnosze się, udaję że żyję.

A statystycznie, żyć już nie powinnam. Czy jest to zatem jakiś test na wydolność? proces rekrutacyjny życia? czy próba udowodnienie, że "pomomo" wszystko warto. Warto żyć.

 

Ale od początku i nie po to, aby się żalić, bo daleka jestem od użalania się nad sobą i opowiadania o chorobach.

Przyjełam w życiu dewizę "nic się nie stało" i każdego dnia próbuje oszukać przenaczenia :-) a na każde pytanie "jak się czujesz?" zawsze odpowiadam dobrze. Od pewnego czasu nawet "świetnie, rewlacyjnie, teraz dopiero wiem, że żyję".

 

gdyby przyjąc formułę spotkań z AA czy innych spotkań grup uzależnień winnam rozpoczać zapewne tak:

Witajcie, mam na imię Ania i jestem nieuleczanie chora :-)

W rzeczywistości za 2 miesiące i 13 dni skończę 42 lata :) czuję się obecnie i wyglądam podobno na 30 parę.

Od 2005 roku, po urodzeniu córki organizm postanowił z dnia na dzień podupadać na zdrowiu by po roku z impetetm popełnić na własnym oraganiźmie spektakularne samobójstwo. W doslownym tego slowa znaczeniu.

Po prawie 15 latach codziennej waki zyskałam status "niemożliwe, Pani nadal żyje?"... pomimo...

a jakże :-) i z każdym dniem coraz lepiej :-) bo jak sie pacjent uprze, ze chce być zdrowy, to medycyna jest bezsilna.

I nawet rozpoznania medyczne ukryte pod anglojęzycznymi nazwami i numerami ICD-10 nie zabiły we mnie chęci zycia.

Po wielu latach zmagań z każdym dniem, samotnego macieżyństwa od ponad 10 lat, pracy ponad 10 godzin dziennie i walki z chorobami, nabrałam zupełnie innego spojrzenia na dzień powszedni.

Dlatego, jesli zmagasz się z chorobami z grupy "nieuleczalne", "śmiertelene" i wyrokiem stało się zjadanie na śniadanie garści prochów żekomo utrzymujących Cię przy życiu, to ten blog jest dla Ciebie :-) postaram się utrzymać Cię przy życiu niczym kroplówka witaminowa, moim nastawieniem, poczuciem humoru i dystansem do sytuacji dnia codzinnego.

Od 2005 roku mam rozpoznanie medyczne M32 Toczeń rumieniowaty układowy, leukopenia, Wtórny Zespól Sjoogrena, Subkliniczna nadczynność tarczycy, L10.0 Pęcherzyca Zwykła, Zapalenioe Nerwy Wzrokowego, Zapalenie Rdzenia Kręgowego i od roku G 36.0 Zespol Devica.

W ostatnich latach zaliczyłam i chwała Bogu dwie potężne depresje, które dały mi wiele do myślenia i zaprowadziły na zupełnie inne ścieżki życia. Mniej doceniam doświadczenia płynące z  3 krotnej utraty wzroku w prawym oku i 3 ktotnego zajęcie rdzenia kręgowego, powdującgoe paraliż prawej nogi, ale i ten czas spędzony w domu na leżeniu i próbie powstania z lóżka uważam za cenny. Wbrew pozorom przydaje się czasami taka sposobność na chwile nic nie robienia, na leżenie, na myslenie, na przewartościowywanie w głowie swoich celów.

Jak widać wszystko w naszym życiu mija... i te dobre i te słabe chwile. jedno pozostaje niezmienne, nadal zyjemy i róbmy to jak najlepiej potrafimy, bo faktem jest, że jesteśmy tu na chwilę :-)

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz